Julia Materna: Jak wspomina Pan plan filmowy? Co najlepiej Pan pamięta z filmu? Był Pan wówczas bardzo młody. Cezary Pazura: Pamiętam przede wszystkim swoją młodość i swój zapał do pracy. Najmocniej przeżyłem scenę w szpitalu, kiedy rozbijam szafki, denerwuję się. Ze wspomnianą sceną wiąże się zabawna historia. Reżyser Władysław Pasikowski z operatorem Pawłem Edelmanem trochę się poróżnili i nastąpiła przerwa w zdjęciach. Bardzo spieszyłem się wtedy na spektakl do Warszawy. Pamiętam, że zostało nam mało czasu na zrobienie tej sceny. Praktycznie wykonałem jeden dubel, ponieważ byłem przeraźliwie zdenerwowany. Ich kłótnia bardzo pomogła mi zagrać te emocje, które widać na ekranie. JM: Czy wspomniana scena celowo była tak gwałtowna? CP: Tak. Spieszyłem się i musiałem to zrobić szybko i odważnie. Byłem tak strasznie zdenerwowany na kolegów, że to po prostu przeniosło się na ekran – dla dobra sceny. Bardzo mnie cieszyło, że tak to wyszło. Za tę właśnie scenę otrzymałem najwięcej pochwał i dobrych słów. Rzeczywiście, wyszła brawurowo. A sam film był dla mnie o tyle ważny, że pierwszy raz spotkałem się na planie z żywą legendą, moim ukochanym aktorem – Januszem Gajosem. To jest dla młodego aktora zawsze duże przeżycie. Był to dla mnie ważny moment. JM: Jak wyglądała Pańska relacja z Bogusławem Lindą? CP: Bogusława znałem już z "Krolla", ponieważ pracowaliśmy razem przy debiucie Władka. Praca przy filmie "Psy" była naszym drugim spotkaniem. Od tego czasu publiczność jakby nas ze sobą złączyła. Para Linda – Pazura stała się kultowa w filmach Pasikowskiego. Trochę żałuję, że więcej takich filmów nie powstało. W Ameryce robi się tak celowo. Jeżeli już jakaś figura filmowa się udaje, przynosi zysk i cieszy się powodzeniem, to się ją powtarza, dopóki działa. Miałem za mało okazji, żeby grać z Bogusławem. Występowaliśmy jeszcze potem w "Psach 2: Ostatnia Krew" czy u Macieja Ślesickiego w filmie "Tato". To jedyne nasze wspólne role. Teraz po latach spotkaliśmy się przy filmie "Psy 3. W imię zasad". JM: Film "Psy", w tamtych czasach, był nowatorski i może trochę zaskakujący. Potem stał się oczywiście produkcją kultową. CP: Tak, przede wszystkim film poruszył temat teczek i palenia przeszłości ubeckiej na śmietniku. Stał się bardzo symboliczny przez cały proces zmian, który zaszedł w naszym kraju. Filmy Pasikowskiego cieszyły się wielką popularnością w tamtych czasach. Wszyscy zazdrościli mu lekkości pióra: świetnie pisał dialogi, scenariusze, reżyserował bardzo dobre filmy. Andrzej Wajda powiedział o Pasikowskim, że wie o polskim widzu więcej niż każdy inny reżyser. Rzeczywiście, Władysław pochodzi z Łodzi i jest świetnym obserwatorem życia. W tych czasach odnalazł się doskonale. Jest też wybitnym fachowcem – skończył przecież wspaniałą Łódzką Szkołę Filmową na Wydziale Reżyserii. Myślę, że nikt z nas nie zdawał sobie wtedy sprawy, że robimy coś ważnego. Ten film dał początek nowoczesnemu polskiemu kinu. Pewien recenzent kiedyś napisał, że polscy widzowie wrócili do kin dzięki Pasikowskiemu. Był taki moment w naszej historii, osobiście też miałem takie odczucie, że słysząc "polski film", wiedziałem, że na pewno biletu nie kupię. Chodziło się wtedy na amerykańskie filmy. Te polskie były nudne, sztampowe, w dodatku na tematy, które nas, młodych ludzi, nie interesowały. JM: Olaf Lubaszenko wspominał, że początkowo film był wzorowany na "Policjantach z Miami". Dopiero później scenariusz został dostosowany do polskich realiów. CP: Rozmiłowaliśmy się w amerykańskim filmach. Lubiliśmy je oglądać i dlatego chcieliśmy stworzyć coś podobnego, tylko po polsku i z polskimi bohaterami. Władysław Pasikowski świetnie odnalazł się w tym stylu i okresie. Znalazł klucz do sukcesu, którego wszyscy mu potem zazdrościli. Nie zdawaliśmy sobie jeszcze sprawy, że film "Psy" stanie się kultowy. Cytaty z "Psów" są znane do dziś. Ktoś zabawny kiedyś powiedział o Pasikowskim, że jeśli chodzi o dialogi, to w skali od 1 do 10 trzeba mu dać 12 punktów. Co napisał tekst, to od razu był hit. To nieprawdopodobne. To był złoty okres jego twórczości. Miło mi było i miło mi jest do dziś, że mogłem spotkać się z Władkiem i aktorami na planie tak ważnego filmu w naszej kinematografii. JM: Był Pan wtedy bardzo młodym aktorem, a dostał Pan naprawdę ważną rolę w filmie. Jak się Pan z tym wówczas czuł jako młody człowiek? CP: Może się to wydawać śmieszne, ale liczyłem na coś więcej. W "Krollu" dostałem nagrodę na Festiwalu w Gdyni i myślałem, że po tym filmie będę grał u Pasikowskiego same główne role. Okazało się, że gram Nowego. Nie umiałem jeszcze wtedy czytać scenariuszy. Ta rola wydała mi się taka sobie. JM: Nadał jej Pan jednak niesamowity charakter. CP: Tego się nauczyłem. To aktor nadaje sens temu, co jest napisane. Mówił to zawsze Pan Wajda – "obsada to połowa sukcesu". JM: Czy mógłby Pan wspomnieć o swoich ulubionych kwestiach z filmu? CP: Moje ulubione to wszystkie wypowiadane przez Franza Maurera. Na przykład "Ty stara dupa jesteś" albo "Co ty wiesz o zabijaniu". To są kultowe teksty. : Zdaje mi się, że w momencie pojawienia się w kinach film dostał pół gwiazdki w jednym z rankingów. Teraz po dwudziestu paru latach, otrzymał osiem czy nawet dziesięć gwiazdek. Wszyscy mówią, że "Psy" są kultowe. Krytycy niekoniecznie rozumieją filmy w pierwszym odbiorze. Żyjąc w danych czasach, zazwyczaj ma się pewnie przekonanie dotyczące aktualnych zjawisk. Gdy powstaje coś nowego, to niekoniecznie wszyscy są na to gotowi. To jednak było coś nowego. Pierwszy raz ukazała się tak odważna propozycja. W filmie jest taka słynna scena, kiedy pijanego ubeka niosą na drzwiach, śpiewając "Janek Wiśniewski padł". JM: Scena ta uchodziła za bardzo kontrowersyjną. CP: Władek chciał ją nawet wyciąć. Pamiętam, że bardzo go prosiłem, żeby tego nie robił. "Jeśli kiedyś historia cię zapamięta, to przede wszystkim z tej sceny". JM: Tak, ona nadal budzi emocje i rezonuje. CP: I oto właśnie chodzi! To jest mocne. Uważam, że co jak co, ale takich rzeczy artyści nie powinni się bać.
🔥Mój drugi Kanał: https://www.youtube.com/c/Rokez👉Obserwuj na Insta: https://www.instagram.com/maciekignaczak/👉Wbijaj na Fejsa: https://www.facebook.com/I
16 czerwca br. w Zawierciu, po kongresie firmowym Novision, udało nam się przeprowadzić wywiad ze znanym aktorem, komikiem i reżyserem – Cezarym Pazurą. Cezary Pazura na seminarium Novision Główny gość spotkania po znakomitym występie opowiadał w kuluarach nie tylko o nowym projekcie satyryczno-edukacyjnym z cyklu – „Pieniądze Na Wesoło”, ale również o tym, jak artysta łączy świat sztuki z biznesem. Małgorzata Skórska: Czy jest pan zadowolony ze swojego debiutanckiego filmu pt. „Weekend”? Cezary Pazura: Tak, jestem bardzo zadowolony z filmu „Weekend”. Dokładnie takiego filmu chciałem i taki udało mi się zrobić. Cieszę się, że „Weekend” obejrzało w kinach prawie 800 tys. widzów oraz, że jako pierwszy polski film został dystrybuowany w sieci kin Cineworld. To duży sukces. Tym bardziej, że jeśli chodzi o szeroką dystrybucję na terenie Wielkiej Brytanii, to do tej pory nikomu to się nie udało. „Weekend” był pierwszy. MS: Jakie ma pan plany zawodowe na najbliższe miesiące? CP: Rozmawiamy w dniu, w którym została zaakceptowana ostateczna wersja obrazu filmu „Sztos 2”. W drugiej części kultowego „Sztosu” gram jedną z głównych ról. Ponadto moja firma Cezar 10 jest producentem tego filmu, a reżyserem – podobnie jak pierwszej części – jest Olaf Lubaszenko. Oczywiście to jeszcze nie koniec dalszych prac post produkcyjnych związanych ze „Sztosem 2”, ale jeden z najważniejszych etapów mamy już zakończony. Premierę przewidziano na 20 stycznia 2012 roku. MS: Czym dla pana jest sukces? CP: Jednoznaczna interpretacja tego pojęcia jest bardzo trudna. Dla aktora, z punktu widzenia zawodowego, sukcesem jest to, że gra dużo dobrych ról, a propozycje, jakie dostaje, są interesujące. Jeśli chodzi o mnie, to na pewno taki sukces zawodowy udało mi się osiągnąć. Natomiast z perspektywy czasu, dla mnie jako człowieka, największym sukcesem jest szczęście w życiu prywatnym. Mam kochającą rodzinę i ona znaczy dla mnie najwięcej. Cieszy mnie też, że żyjemy w świecie pokoju, że możemy coś zaplanować i do tego dążyć. I to mi się w życiu udało, że zaplanowałem sobie jakąś drogę i po tej drodze skutecznie staram się maszerować i to jest dla mnie sukces. Jeżeli sobie wyznaczysz metę i do niej idziesz i widzisz, że idziesz dobrą drogą. MS: Jest pan świetnym aktorem, znanym i uznanym kominkiem, reżyserem. Czy współczesnego aktora można nazwać przedsiębiorcą? CP: Prezydent Lech Wałęsa był pierwszym, który powiedział: „Trzeba wziąć swoje sprawy w swoje ręce.” Po kilku latach pracy, kiedy rzeczywiście dobrze rozwijałem się jako młody aktor i kiedy pojawiły się już moje pierwsze małe sukcesy, już wtedy powoli dojrzewałem do myśli, żeby kiedyś połączyć sztukę aktorską z biznesem. Dawniej aktorom wolno było mieć spółki cywilne. Również miałem taką spółkę – byłem, jak to określałem, „człowiekiem-firmą”. Bardzo mi się to podobało i tak już zostało. W tej chwili mam już spółkę akcyjną – Cezar 10, która właśnie wyprodukowała mój pierwszy film „Weekend”, a w tej chwili produkuje „Sztos 2”. Mimo, że istnieje od 2007 roku jest już marką na rynku. Napływa do nas mnóstwo scenariuszy, co oznacza, że dużo ludzi słyszało wiele dobrego o Cezar 10 i chce z nami współpracować. MS: Teatr, kino, aktor, a biznes – jak pan postrzega ten problem z perspektywy dzisiejszych czasów? CP: Byłem jednym z pierwszych aktorów, który tę drogę w Polsce torował i za to wszystko byłem poddawany ciągłej krytyce. Równocześnie jednym z pierwszych aktorów, który publicznie stwierdził, że granie w reklamie nie jest grzechem, który założył spółkę, zrobił sitcom w Polsce i jednym z pierwszych, który założył spółkę producencką. Dlatego wciąż zarzucano mi, że artysta nie może się takimi rzeczami zajmować, a ja przecież dość skrzętnie analizowałem swoje życie i patrzyłem na świat. W Stanach Zjednoczonych i w innych krajach działał normalny system, a my żyliśmy wtedy w czasach transformacji. Teraz na szczęście wszystko się zmieniło i aktor ma większe możliwości. MS: To dość śliska granica, której przekroczenie może okazać się dla aktora niebezpieczne. Czy granica pomiędzy sztuką, a biznesem się nie zaciera? CP: Wielokrotnie zastanawiałem się nad tym i też znajomi często mnie o to pytali – czy produkując film równocześnie można reżyserować? Odpowiem, że produkując film można reżyserować, ale ciężko by mi było, gdybym musiał równocześnie reżyserować i grać – miałbym rozdwojenie jaźni (śmiech). Bardzo lubię stać pewnie na nogach. Obserwuję młodych i naiwnych aktorów, którzy liczą na coś takiego jak rola życia. Aktor przez całe życie myśli, że to jest ta rola, która da mu splendor i już do końca życia będzie bogaty, znany i lubiany. Nie, tak nie jest, bo życie nasze polega na tym, że bardzo szybko konsumujemy sztukę. Życie filmu trwa w kinie miesiąc, może dwa, i czy to jest „Awatar” czy „Weekend”, to bardzo szybko o tym zapominamy i już trzeba rozpocząć pracę nad nowym projektem i tu właśnie rodzi się przedsiębiorca. Współczesny człowiek musi być – tak jak Leonardo da Vinci – wszechstronny. MS: Czy machina biznesowa nie przykrywa artyzmu? CP: Odpowiem na to pytanie może przekornie, że ja już się w życiu nagrałem i jakby tę satysfakcję z tego, co zrobiłem już mam. Powiem szczerze, że ta przedsiębiorczość bardziej mnie pociąga teraz, niż samo występowanie. Tych występów mam na co dzień bardzo dużo i nie łaknę ich tak bardzo. W życiu tak naprawdę jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia, że niekoniecznie to musi być aktorstwo. MS: Dziś skupiliśmy się na biznesie, na finansach… Jak współczesny aktor zabezpiecza swoją przyszłość finansową? CP: W momencie, kiedy zetknąłem się z firmą Novision, dowiedziałem się, ile popełniałem błędów w kwestii zarządzania własnymi pieniędzmi. Dlatego teraz wiem jedno – najpierw muszę zrobić duży remanent, bo podczas życia nazbierało się wiele drobnych niedociągnięć. Trzeba wyraźnie zrobić podział na aktywa i pasywa – należy je policzyć, a potem nimi mądrze gospodarować. Podczas jednego z wykładów Novision, nagle wrócił do mnie pewien obrazek z przeszłości, kiedy byłem młodym 24 letnim aktorem i rozpoczynałem wtedy pracę na etacie w Teatrze Ochoty w Warszawie. Nagle przypomniała mi się symboliczna scena – starsza pani księgowa wręczyła mi do wypełnienia kwestionariusz pogrzebowy do przyszłej emerytury, która wtedy wydawała mi się bardzo odległa. Po latach nagle przebudziłem się w trakcie konferencji firmy Novision i pomyślałem: „Panie Pazura, ma pan 49 lat. Czas pomyśleć o przyszłości nie tylko swojej, ale i swoich najbliższych.” Najwyższa pora, by pomyśleć o finansach i oszczędzaniu. Na co dzień, pochłonięci karierą i żyjący z dnia na dzień o tym zapominamy, choć, żeby oszczędzać, trzeba mieć z czego, a w naszym kraju to nie jest takie oczywiste. Dopiero teraz zrozumiałem na czym polega filozofia oszczędzania. Będę się starał tego trzymać, bo to są cenne uwagi. MS: To nie pierwsza pana przygoda z firmą Novision? CP: Rzeczywiście już wcześniej miałem możliwość zapoznać się z firmą. Wtedy z ciekawością wysłuchałem jednego z wykładów Novision. Wspólnie z prowadzącymi doszliśmy do wniosku, że może warto spróbować wspólnej pracy, ale nieco w innym wymiarze. Zamarzyło nam się powiedzieć ludziom o pieniądzach tak, aby było to dla nich zabawne, ale i interesujące. Chcieliśmy znaleźć podobieństwa między ludźmi – kobietami, mężczyznami – a monetami, banknotami. Chcemy to pokazać w krzywym zwierciadle, bo najlepiej edukować się przez śmiech… Taki był pomysł i ja z przyjemnością do tego projektu się przyłączyłem. MS: Pieniądze, biznes na wesoło? CP: Tak, na wesoło. W życiu nie można wszystkiego, co ważne, demonizować, bo najgorzej jest podchodzić do pieniędzy właśnie w ten sposób – człowiek trzęsie się i boi, bo nie wie, co z nimi zrobić. Dlatego trzeba tego „diabła” oswoić. Jak się okazuje – nie taki diabeł straszny jak go malują – i z pomocą przychodzą fachowcy w tym zakresie – firma Novision. To oni uświadamiają nam pewne rzeczy, bo my po prostu tego nie wiemy, a tego w szkole nie uczą, niestety. MS: Czy aktor ma manierę oszczędzania pieniędzy? CP: Czy aktor – to nie wiem, ale ja staram się oszczędzać i świadomie zarządzać pieniędzmi. Żyjemy w czasach, gdzie obecne pokolenie aktorów zarabia naprawdę nieźle, czy to z ról filmowych, czy kontraktów reklamowych. Takie pieniądze warto mądrze zagospodarować. MS: Przed panem jeszcze do zrealizowania wiele projektów zawodowych. Jak to wszystko wpisuje się w definicję rentierstwa? Czy można powiedzieć, że jest już pan rentierem? CP: Nie, absolutnie jeszcze nie jestem. I można powiedzieć, że spędza mi to sen z powiek. To moje marzenie, żeby dożyć do takiego momentu, aby nie musieć iść do pracy, a móc żyć z tego co człowiek już zaoszczędził. I niestety tak mi się życie poukładało, że jeszcze tym rentierem nie jestem i jeszcze będę musiał do tej emerytury na pewno pracować, ale wtedy kto wie, kto wie… MS: Sztuka filmowa, komediowa, sposobem na osiągnięcie niezależności finansowej? CP: Kiedy zaczynałem pracę jako aktor w latach 80 to mówiło się, że aktorstwo to jest hobby dla bogatych ludzi, że z tego się nie da wyżyć i rzeczywiście wielu moich kolegów wtedy zrezygnowało z zawodu. Ja sobie określiłem taką cezurę czasową, że jeżeli nie uda mi się przez ileś lat odnieść sukcesu w zawodzie, to też sobie dam spokój i poszukam alternatywy. Okazało się jednak, że jakoś tak z roku na rok radziłem sobie coraz lepiej. Potem zmienił się ustrój, przeczekałem największe kryzysy. Później zaczęło być coraz bardziej normalnie i ja zostałem na tej fali wznoszącej i udało mi się załapać na ten okres, gdzie z aktorstwa, jeżeli już człowiek uprawia rzetelnie ten zawód i ma dorobek i ochotę to robić – da się wyżyć. Ale też są przykłady, np. Marek Kondrat, który już po prostu miał tego dosyć i wolał się zająć czymś normalnym, bo aktorstwo to jest bardzo trudny zawód. Człowiek jest ciągle na cenzurowanym i codziennie musi udowadniać nie tylko sobie, ale i wielu ludziom, że nie jest „wielbłądem”… MS: Czyli współczesny aktor może być równocześnie biznesmenem i artystą? CP: Jak najbardziej powinien. Myślę, że koledzy po fachu już do tego dojrzeli. Widzę, że młodzi aktorzy bardzo realnie myślą o finansach i normalnie rozmawiają o pieniądzach. Kiedyś artystom wręcz nie wypadało mówić o pieniądzach… W tej chwili wszyscy głośno mówią o finansach wprost. Sam prowadzę takie rozmowy z moimi kolegami po fachu, kiedy przychodzi do mnie aktor i otwarcie mówi, jaka jest jego stawka za dzień zdjęciowy. Mimo, że to mój kolega, muszę sobie policzyć, czy mnie na niego stać. To tylko tyle. MS: Dziękuję za rozmowę.Cezary Pazura, Artur Andrus, Jerzy Kryszak i Piotr Bałtroczyk spotkali sie z Polonia w Nowym Jorku i New Jersey! Jeszcze przed występem, który zatytułowany był “Cezary Pazura i trzej muszkieterowie polskiej sceny kabaretowej,” Radio RAMPA spotkało się z Cezarym Pazurą i Arturem Andrusem. Dowiecie się czy Pazura jest jak d’Artagnanie i lubi się pojedynkować, oraz […]